Sytuacja demograficzna w Polsce pogarsza się systematycznie mimo wprowadzenia przez łaskawie nam panującą koalicją sztandarowego programu socjalnego, znanego pod nazwą „500 plus”. A przecież jednym z podstawowych celów tego programu miała być jego pronatalistyczna funkcja. Tymczasem, jak podaje Główny Urząd Statystyczny, na koniec marca 2020 roku ludność Polski liczyła 38,364 mln osób, czyli o ponad 29 tys. mniej niż przed rokiem.
Poprawa sytuacji materialnej rodzin, poprzez powszechne rozdawnictwo środków pieniężnych na każde dziecko, samo w sobie nie mogło i nie może przynieść pozytywnych efektów demograficznych. Potrzebna jest kompleksowa polityka rodzinna począwszy od narodzenia dziecka do uzyskania przez niego pełnoletności.
Być może truizmem jest, ale wartym przypomnienia rządzącym, że niezbędna jest bezpłatna i szeroko dostępna opieka lekarska dla matki w ciąży i nowonarodzonego dziecka, polityka w zakresie ułatwienia rodzicom godzenia życia zawodowego i rodzinnego (elastyczny czas pracy, opieka nad dzieckiem w dostępnych i nie wygórowanie płatnych żłobkach i przedszkolach, stołówki i stomatologiczne gabinety szkolne), dostępność dzieci do zajęć pozalekcyjnych i pozaszkolnych.
Statystyka w zakresie demografii jest bezwzględna. Nie bardzo daje się nią manipulować. Mając świadomość z krachu programu „500 plus” w zakresie poprawy wskaźników demograficznych, w narracji przedstawicieli polityków partii rządzących podnoszony jest już od pewnego czasu tylko jego aspekt socjalny.
Jak podkreślają ekonomiści, do chwili obecnej na program wydano ponad 100 mld złotych. Czy środki te można było wydać efektywniej? Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Część środków powinna trafić na programy związane z zakreślonymi powyżej elementami polityki rodzinnej, część zaś do rodzin znajdujących się w najtrudniejszej sytuacji materialnej. Tak powinien wyglądać socjalny aspekt programu.
Tymczasem mamy do czynienia z powszechnym rozdawnictwem. Wsparcie dostają wszystkie rodziny, i te biedne i te bardzo bogate. Te biedne mało, te bogate dużo, co wynika m.in. z analizy opracowanej przez Centrum Analiz Ekonomicznych, CenEA (https://businessinsider.com.pl/finanse/makroekonomia/liczba-urodzen-w-marcu-2020-r-poziom-sprzed-programu-rodzina-500-plus/9zq3vey).
Program „500 plus” przyćmił istniejącą od dziesięcioleci instytucję zasiłków rodzinnych i dodatków do tych zasiłków. Dostępność do tych świadczeń ograniczona została do rodzin o bardzo niskich dochodach na członka rodziny. Likwidacja ubóstwa najbiedniejszych kosztowała by znacznie mniej poprzez wyraźne podniesienie progów dochodowych uprawniających do zasiłków i wysokości samych świadczeń. Co prawda wówczas nie byłoby możliwości ogłoszenia spektakularnego projektu, który mimo coraz bardziej malejącego znaczenia ma swój polityczny wymiar, szczególnie w kolejnych okresach przedwyborczych.
Podobnie ma się rzecz z programami 13-tej i zapowiadanych kolejnych emerytur.
W maju 2019 roku każdy emeryt otrzymał dodatkowo jednorazowe świadczenie w wysokości 1100,00 zł. W kwietniu tego roku świadczeniobiorca otrzymał dodatkowe roczne świadczenie pieniężne w wysokości 1200,00 zł. Podkreślam: każdy świadczeniobiorca. Podobnie jak przy programie „500 plus” pieniądze trafiły do kieszeni każdego, bez względu na poziom dochodu w rodzinie czy wysokość indywidualnego świadczenia. A zatem nagrodzeni zostali wszyscy – i bogaci, i biedni. Trudno zatem obronić tezę, że świadczenia te miały charakter socjalny i miały coś wspólnego z konstytucyjną zasadą sprawiedliwości społecznej.
Z pewną nieśmiałością użyłem sformułowania „nagrodzeni”. Wszak wyżej wymienione świadczenia przez rządzących nazywane są „13 emeryturą” albo „trzynastką”. A historycznie „trzynastka” to dla pracujących roczna nagroda z zysku.
Zastanawiające są także terminy wypłaty „nagród”, jak też ich forma. Osobiście wolałbym, aby miesięczny wymiar emerytury został podwyższony o 1/12 kwoty „nagrody”. Wówczas przy corocznej waloryzacji emerytur i rent świadczenie wzrastałoby o wyższą kwotę.
Z powyższego nasuwa się niezbyt optymistyczna refleksja. Wbrew pozorom świadczenie „500 plus” na każde dziecko i jednorazowe świadczenia dla emerytów mają jedną wspólną cechę. Są swoistą nagrodą za dotychczasową postawę nagradzanych i ich rodzin wyrażoną przy urnach wyborczych. Są także wyrażaną wprost zapowiedzią dalszych nagród. „Mam nadzieję, że będzie 14. emerytura, daj Boże potem 15. emerytura, aż dojdziemy do tego, że podwyższymy państwu wszystkie świadczenia emerytalne w sposób bardzo znaczący” – oświadczył prezydent pan Andrzej Duda.
Biorąc pod uwagę stan finansów publicznych oraz fakt, że w przyszłym roku nie szykują się nam wybory (Parlament Europejski 2024, Sejm i Senat 2023, samorząd terytorialny 2022) zakładam z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa, że już w przyszłym roku będą kłopoty z „trzynastką”, nie wspominając o 14-tce, 15-tce i dalszych zapowiadanych.
Wszystkie świadczenia społeczne powinny być określone i przyznawane systemowo. Nie powinny być przyznawane uznaniowo przez poszczególne ekipy rządzące. Taki stan rodzi tylko patologię i psuje system prawny w zakresie polityki społecznej. A także rodzi podejrzenia, że nie chodzi tu o interes szeroko rozumianego suwerena lecz przede wszystkim partykularny interes rządzących, którzy uruchamiają wszelkie środki finansowe i socjotechniczne dla utrzymania się przy władzy.