Minął rok od czasu, kiedy na niniejszej stronie podjąłem temat wynagrodzenia „pierwszej damy” (https://andrzej.strebski.pl/2019/07/17/prezydencka-polowka/).
W powyżej przytoczonym tekście postulowałem konieczność rozwiązania niewątpliwie istotnego, aczkolwiek jednostkowego przypadku statusu współmałżonka głowy Państwa. Opierając się na obowiązującym stanie prawnym i stosując analogię do istniejących rozwiązań ubezpieczenia społecznego osób nie wykonujących pracy podlegającej obowiązkowi ubezpieczenia społecznego, pisałem wówczas m.in. że współmałżonek:
„Może on z własnej inicjatywy opłacać dobrowolnie składki wypracowując sobie staż ubezpieczeniowy oraz zachowując prawo np. do ubezpieczenia zdrowotnego. (…) Składkę ubezpieczeniową, analogicznie jak innych osób wykonujących czynności opiekuńczo-wychowawcze a nie mające własnych dochodów można by obciążyć skarb państwa”.
Przyczynkiem do niniejszych rozważań jest procedowany w parlamencie projekt ustawy Komisyjny projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w zakresie wynagradzania osób sprawujących funkcje publiczne oraz o zmianie ustawy o partiach politycznych. Projekt zakładał znaczne podwyżki dla prezydenta, premiera i wiceministrów (średnio o ok. 100%), ministrów (ok. 70%), marszałka i wicemarszałków Sejmu i Senatu oraz posłów i senatorów (średnio o ok. 50%).
Krytyczne oceny, jakie padały ze strony obserwatorów polskiej sceny politycznej, w tym także ekspertów ekonomicznych, były i są nadal (na dzień pisania tego tekstu) szeroko omawiane przez środki masowego przekazu. Główne zarzuty dotyczą wysokości podwyżek oraz momentu, w którym projekt trafił pod obrady w kontekście sytuacji społeczno-gospodarczej kraju.
Ponadto wybrańcy narodu wnosili także o znaczne podwyższenie subwencji dla partii politycznych. Wszystkie proponowane zmiany mieszczą się w materii zawartej w projekcie ustawy. Znaleźć w nim jednak można, tak często, aby nie powiedzieć nagminnie, zapis wykraczający poza tę materię. Chodzi mi mianowicie o propozycję przyznawania współmałżonkowi osoby piastującej urząd prezydenta stałego wynagrodzenia w wysokości 18 tys. złotych miesięcznie.
O ile przyznanie wynagrodzenia budzi mniejsze wątpliwości, w końcu jest jakimś rozwiązaniem problemu, to już wysokość znacznie większe. Zgodnie z projektem ustawy wynagrodzenie to byłoby wyższe od pensji wicemarszałków Sejmu i Senatu, ministrów i wojewodów. Zakres obowiązków i odpowiedzialności tych ostatnich jest jednoznacznie określony w obowiązującym prawie.
Nie znam przepisu (chyba, że jestem niedouczony), który określałby obowiązki i odpowiedzialność, w tym konkretnym przypadku, „pierwszej damy”, a przecież te dwa czynniki powinny być wyznacznikiem wynagrodzenia, a nie jakiekolwiek inne pozamerytoryczne. Można tu oczywiście przywołać etykietę wynikającą z protokołu dyplomatycznego. Elżbieta Jakubiak, szefowa Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wypowiedziała się na łamach Newsweeka (https://www.newsweek.pl/polska/agata-duda-co-moze-pierwsza-dama-wydatki-pensja-przywileje/xdscm15) że:
„gdyby Pierwsza Dama pozytywnie odpowiadała na każde zaproszenie, najprawdopodobniej nie starczyłoby jej doby, a każdy dzień spędzałaby w innym miejscu Polski. – Od rana odwiedza domy dziecka, przyjmuje ambasadorów lub sama jest ich gościem”.
Ale prawda jest taka, że ile i jakie obowiązki wypełniać będzie żona prezydenta zależy przede wszystkim od jej, najogólniej rzecz ujmując, osobowości i chęci zaangażowania.
Ad rem. Sprawa wynagrodzenia współmałżonka głowy państwa nie powinna być przedmiotem „wrzutki” do jakiegokolwiek aktu prawnego. Powinna być kompleksowo uregulowana w oddzielnej ustawie zawierającej przepisy w zakresie przywilejów opłacanych ze środków kancelarii prezydenta, obowiązków, wynagrodzenia oraz zakresu uprawnień emerytalnych. Powinna ona także obejmować swoim zakresem żony poprzednich prezydentów, które osiągnęły wiek emerytalny.