W największych zakładach pracy od 1 lipca rozpoczęto wdrażanie w życie pracowniczych planów kapitałowych (PPK). W założeniu mają one być formą oszczędzania na dodatkową emeryturę. Pracownik będzie automatycznie przypisany do programu. Ale ponieważ w założeniu PPK ma być programem dobrowolnym można będzie zrezygnować z przystąpienia do niego lub po przystąpieniu w dowolnym momencie z dalszego w nim oszczędzania. Aby tego dokonać uczestnik PPK będzie musiał złożyć u pracodawcy odpowiednią deklarację na piśmie. Pracownik będzie jednocześnie miał możliwość co cztery lata na ewentualną zmianę podjętej decyzji. Ale Hannibal ante portas. Pierwszą decyzję trzeba podjąć niebawem.
Warto zatem aby zainteresowani, szczególnie ci, którzy jeszcze nie mają wyrobionego zdania, uważnie śledzili dokonywane na łamach prasy analizy rozwiązań prawnych zawartych w ustawie. Jest ich coraz więcej i co najistotniejsze, zawierają plusy i minusy przystąpienia do programu. A tych ostatnich jest niestety sporo. Wystarczy wymienić:
- – strata części zebranego kapitału w przypadku rezygnacji z dalszego opłacania składek;
- – niższe wynagrodzenie netto (będzie potrącana dodatkowa składka);
- – dodatkowa emerytura nie będzie waloryzowana.
Ale największe zagrożenia czeka te osoby, które pobierają świadczenia rodzinne bądź otrzymują należne alimenty z Funduszu Alimentacyjnego. Składka płacona przez pracodawcę będzie traktowana jako dochód pracownika i będzie miała wpływ na prawo i wysokość pobieranych świadczeń.
Pracownicze Plany Kapitałowe mają być prowadzone (obsługiwane) przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych (TFI). A zatem gromadzone przez pracownika środki finansowe będą inwestowane w różnorakie przedsięwzięcia finansowe czyli produkty finansowe dostępne na rynku. Można zatem powiedzieć, że każda osoba przystępująca do PPK w konsekwencji ponosić będzie ryzyko inwestycyjne.
Rozwiązanie to przypomina inwestowanie środków w ramach otwartych funduszy emerytalnych (OFE). Wielu oszczędzających, z przymusu ustawowego a nie osobistego wyboru, przy chybionych inwestycjach towarzystw emerytalnych zarządzających środkami OFE oraz potrąceniu prowizji od każdej opłaconej składki, na koncie miało mniej środków niż wpłaciło.
Z jakim zatem produktem finansowym mamy do czynienia?
W uzasadnieniu do projektu ustawy czytamy m.in., że „Kluczowym elementem realizacji Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju jest Program Budowy Kapitału (PBK), będący narzędziem budowania oszczędności Polaków. PBK ma na celu zwiększenie bezpieczeństwa finansowego obywateli i stabilności systemu finansów publicznych, rozwój lokalnego rynku kapitałowego oraz podniesienie potencjału rozwoju gospodarki”.
Z powyższego wynika, że pracownicze plany kapitałowe są narzędziem do rozbudowy rynku kapitałowego i wzmacniania jego bezpieczeństwa. Ich wpływ na poziom życia przyszłych emerytów wydaje się zatem mniej istotny, jeśli nie powiedzieć, że drugorzędny. Tym bardziej, że oszczędzanie w TFI obarczone jest pewną dozą ryzyka, a możliwość wycofania przez pracownika środków w każdej chwili powoduje, że oszczędzanie nie będzie miało żadnego wpływu na dochody przyszłego emeryta.
Godny poziom życia emerytów powinno zabezpieczyć państwo. Niestety kolejne rządy niewiele robią na rzecz osób, które przejdą na emerytury za 20, 30 lat mimo, że wydatki na emerytury w stosunku do budżetu państwa (PKB) systematycznie maleją i będą nadal maleć, co wynika z wielu prognoz. Gospodarka państwa powinna być gwarantem dobrobytu świadczeniobiorców poprzez powszechny system emerytalny. Postawieniem sprawy na głowie jest, aby system emerytalny był gwarantem rozwoju gospodarki. W tym miejscu mam nieodparte skojarzenia z nosem i tabakierą.