Co jakiś czas w środkach masowego przekazu podnoszona jest sprawa uchwalenia przez Sejm ustawy, zgodnie z którą „pierwsza dama” – czyli żona prezydenta – otrzymywałaby wynagrodzenie.
Osobiście nie bardzo rozumiem, dlaczego rozwiązania prawne miałyby dotyczyć tylko małżonek prezydentów. Czyżby wnioskodawcom brakło wyobraźni, że być może już w niedalekiej przyszłości głową państwa może zostać kobieta, a obowiązki współmałżonka, wynikające z protokołu dyplomatycznego, przypisane zostaną mężczyźnie?
Problem wynagrodzenia żony prezydenta przypomina mi zakup samolotów dla VIP-ów. Każda kolejna władza obawia się reakcji społeczeństwa, że jest rozpasana i trwoni państwowe pieniądze przede wszystkim z myślą o sobie. W moim przekonaniu zupełnie niepotrzebnie. Myślę, że nawet niezbyt uważny obserwator sceny politycznej może przytoczyć, nawet wybudzony w środku nocy, niejednostkowe przypadki występującego nepotyzmu na różnych szczeblach władzy.
Ostatnio sprawa wróciła w związku z artykułem w „Rzeczpospolitej”. Jak napisano w gazecie: „Status małżonki głowy państwa nie zostanie uregulowany. Nieoficjalnie powodem jest brak entuzjazmu Pałacu Prezydenckiego”. Przytoczona została także wypowiedź Andrzeja Dudy, który w styczniu w rozmowie z Wirtualną Polską powiedział: „Moja żona nie oczekuje pensji, może sprawować funkcję honorowo, w pełni pro publico bono”. Równocześnie przyznał, że to niesprawiedliwe, że co miesiąc musi płacić 1,1 tys. zł składek ZUS na rzecz ubezpieczenia swojej żony.
Zgodnie z obowiązującym stanem, prawo do dobrowolnego objęcia ubezpieczeniami emerytalnym i rentowymi przysługuje osobom, które nie spełniają warunków do objęcia tymi ubezpieczeniami obowiązkowo. Taki status ma niepracujący małżonek głowy państwa. Może on z własnej inicjatywy opłacać dobrowolnie składki wypracowując sobie staż ubezpieczeniowy oraz zachowując prawo np. do ubezpieczenia zdrowotnego. ZUS nie dochodzi, z jakich źródeł pochodzą środki na opłatę składek ubezpieczeniowych. Mogą to być własne oszczędności, mogą też być pokrywane z dochodów współmałżonka.
Warto także przytoczyć inne obowiązujące rozwiązanie prawne. Chodzi mi o obowiązkowe ubezpieczenie osób sprawujących osobistą opiekę nad dzieckiem czy przebywające na urlopie wychowawczym. Obowiązkowa składka na ubezpieczenie tych osób jest pokrywana ze środków budżetowych.
Myślę, że rozwiązaniem sprawy byłoby wprowadzenie obowiązkowego ubezpieczenia współmałżonka głowy państwa. Składkę ubezpieczeniową, analogicznie jak innych osób wykonujących czynności opiekuńczo-wychowawcze a nie mające własnych dochodów można by obciążyć skarb państwa. Sprawa załatwiona, a i w budżecie pary prezydenckiej zostałoby parę groszy.