Prezydent RP podpisał ustawę z dnia 4 października 2018 r. o pracowniczych planach kapitałowych (PPK). Rozwiązania wprowadzone tą ustawą mają być panaceum na chorobę, na jaką od lat cierpią kolejne pokolenia polskich weteranów pracy, czyli na niskie emerytury. Zaordynowane „lekarstwo” jest zdaniem rządzących niezbędne w sytuacji prognoz, że wysokość emerytury w stosunku do ostatniej płacy osoby przechodzącej na świadczenie będzie systematycznie maleć aż do ok. 30-35%.
Czy zostało wybrane właściwe lekarstwo, czy jego zastosowane okaże się skuteczne? Po pierwsze, kto poniesie jego koszty i jaki będą one miały wpływ na kondycję materialną przeciętnej polskiej rodziny, a po drugie na budżetu państwa, instytucji finansowych i gospodarki kraju?
Większość niezależnych ekspertów jest zgodna co do odpowiedzi na postawione pytania.
Uważają oni, że ewentualne korzyści mogą osiągnąć jedynie dzisiejsi trzydziestolatkowie i młodsi. I to kosztem innych. Otóż bowiem ustawa przewiduje, że podstawową składkę będzie opłacał pracodawca a pozostałe zebrane środki pochodzić będą od samego pracownika i z budżetu państwa. Oznacza to, że pracodawca będzie dysponował ograniczoną pulą środków na podniesienie wysokości płac pracowniczych, a z budżetu państwa nie będzie można finansować innych wydatków np. na znaczącą podwyżkę wysokości świadczeń aktualnie pobieranych przez emerytów i rencistów. A poziom życia przeciętnego emeryta jest godny głębokiego współczucia. Tuż po marcowej waloryzacji świadczeń, co wynika z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, połowa świadczeniobiorców pobiera emeryturę w wysokości poniżej 1600 zł brutto.
Alternatywą jest załatanie wydatków Państwa poprzez podwyższenie podatków, co przede wszystkim uderzy w najbiedniejszych.
Zgodnie z ustawą udział w pracowniczym planie kapitałowym jest dobrowolny. Nie oznacza to jednak, że pracownik podejmuje decyzję o przystąpieniu do PPK; zostanie do niego zgłoszony i jedynie będzie mógł, po przejściu dość skomplikowanej procedury, zrezygnować ze swojego udziału lub zerwać umowę. Im późniejsza rezygnacja, tym kosztowniejsza bowiem związana ze zwrotem państwu dokonanych prze niego dopłat.
Uważam, że udział w pracowniczym planie kapitałowym jest obarczony dwoma podstawowymi ryzykami:
Pierwszy z nich wynika z ograniczonego zaufania do państwa, którego rządzący wielokrotnie udowadniali, że społeczeństwo nie może liczyć na stabilność rozwiązań prawnych, szczególnie w zakresie polityki społecznej wobec ubezpieczonych oraz świadczeniobiorców. Cóż z tego, że w ustawie napisano, że zebrane w PPK środki finansowe mają charakter prywatny, skoro np. za rok czy dwa Sejm nie zmieni ustawy lub Trybunał Konstytucyjny nie orzeknie, że zapis ten jest niezgodny z ustawą zasadniczą.
Drugi natomiast związany jest z tym, że oszczędności przyszłych emerytów wystawiają oszczędności pracujących na ryzyko związane z sytuacją na rynku kapitałowym.
Czy zatem możemy wskazać pewnego końcowego beneficjenta ustawy? Oczywiście – tak. Podobnie jak w rozwiązaniu dotyczącym otwartych funduszy emerytalnych, będą nimi instytucje finansowe. Natomiast, czy dzięki ustawie zostanie zrealizowany kolejny jej cel tj. rozwój lokalnego rynku kapitałowego, który powinien się przyczynić do wzmocnienia rozwoju gospodarczego kraju? Czas pokaże. Ja osobiście w to wątpię.