Będąc przez wiele lat bezpośrednim obserwatorem dyskusji toczonej w sejmowych i senackich komisjach rozpatrujących rządowe bądź poselskie inicjatywy ustawodawcze nierzadko byłem świadkiem, gdy opozycja zarzucała większości parlamentarnej psucie systemu ubezpieczeń społecznych. Po zmianie rządu nie przeszkadzało to byłej opozycji iść drogą wytyczoną przez poprzedników.
Aktualnie konsultacjom społecznym poddany został rządowy projekt ustawy o rodzicielskim świadczeniu uzupełniającym. Jak wynika z uzasadnienia projektu jest on realizacją zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego w części dotyczącej uhonorowania osób, które wychowały co najmniej czworo dzieci i z tytułu długoletniego zajmowania się potomstwem nie wypracowały emerytury w wysokości odpowiadającej co najmniej kwocie najniższej emerytury. Należałoby dodać, że uhonorowanie obejmuje także te osoby, które nie wypracowały jakiejkolwiek emerytury. Emerytury otrzymać zatem mogą te osoby, które nigdy nie podjęły się pracy zarobkowej a więc nie wniosły do systemu ubezpieczeń społecznych ani złotówki. Świadczenie przysługiwać będzie w wysokości najniższej emerytury, a w przypadku gdy osoba zainteresowana pobiera już świadczenie z ZUS lub KRUS niższe od emerytury najniższej będzie ono podwyższane do kwoty najniższej emerytury.
Ten fakt jest głównym powodem uzasadniającym zarzut, że projekt jest kolejnym przykładem psucia systemu ubezpieczeń społecznych, którego głównym założeniem było otrzymywanie świadczenia w wysokości adekwatnej do środków wniesionych do niego. Wielokrotnie podkreślałem, że do wypłaty świadczeń mających pozaubezpieczeniowy charakter powołane są inne instytucje.
Zgodnie z art. 4. projektu ustawy, celem świadczenia jest zapewnienie niezbędnych środków utrzymania osobom, które urodziły i wychowały lub tylko wychowały co najmniej czworo dzieci i zrezygnowały z zatrudnienia lub innej działalności zarobkowej albo ich nie podjęły ze względu na wychowanie dzieci. Zapis ten jest nieprecyzyjny i posługuje się niedookreślonymi pojęciami. Jedynie niebudzące wątpliwości jest określenie matek, które rodziły dzieci. Co się natomiast kryje pod pojęciem wychowały? Czy posyłanie dziecka do żłobka i przedszkola, czy zatrudnienie niańki do pomocy w wychowaniu wszystkich dzieci, mieści się jeszcze w pojęciu „wychowanie”? Podobnie, czy dzielenie funkcji wychowawczych między rodzicami lub innymi członkami rodziny wypełnia normy ustawowe? Skąd przeświadczenie, że osoba, która nie podjęła zatrudnienia uczyniła to ze względu na wychowywanie dzieci a nie z powodów ekonomicznych (wysoki standard życia zapewniony przez ojca dzieci, partnera życiowego, czy męża). Czy ustawa nie dyskryminuje mężczyzn dopuszczając możliwości przyznania im świadczenia tylko w określonych sytuacjach? Dlaczego prawa do świadczenia odmawia się ojcu, który zrezygnował z pracy zawodowej, bowiem matka dziecka miała wyrobiona pozycję na rynku pracy i uzyskiwała znacznie wyższe dochody?
Projektodawca wątpliwości moje, które mogę mnożyć, pozostawił do rozstrzygania przez prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i prezesa Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. To właśnie te osoby będą mogły na wniosek osoby zainteresowanej przyznać w drodze decyzji administracyjnej rodzicielskie świadczenie uzupełniające po zbadaniu m.in. jej sytuacji dochodowej „w sposób indywidualny i dyskrecjonalny”. Świadczenie będzie zatem faktycznie oparte na swobodnej ocenie stanu faktycznego przez osoby upoważnione przez w/w prezesów.
Obawiam się, że droga do uzyskania świadczenia przez pierwszych wnioskodawców może być długa i kręta. Dużo czasu upłynie nim zostanie utrwalona praktyka organów przyznających świadczenia, jak też sądów administracyjnych, do których będzie przysługiwało wnioskodawcy prawo wniesienia skargi.
Pierwszymi wnioskodawcami będą osoby, które w dniu wejścia w życie ustawy spełniać będą warunki wiekowe (65 lat mężczyźni, 60 lat kobiety). Ale przyszłymi potencjalnymi świadczeniobiorcami mogą być osoby, które z chwilą urodzenia pierwszego dziecka podejmować będą decyzje czy poświęcą się rodzeniu
i wychowaniu dzieci czy zasilą szeregi pracujących. Dlatego zdziwienie moje budzi stwierdzenie zawarte w ocenie skutków regulacji o braku wpływu ustawy na rynek pracy.
Podsumowując stwierdzam, że projekt ustawy wpisuje się w lansowaną przez rządzących filozofię polityki rodzinnej, o której dokonałem wpisu pod tytułem „Kto ty jesteś?…”.