Organizowane pod patronatem i z uczestnictwem Prezydenta Polski Forum Debaty Publicznej „Solidarne społeczeństwo, bezpieczna rodzina” miało swoją kolejną odsłonę 18 maja 2011 roku. Tematem debaty było „Jak zapewnić godziwą emeryturę na przyszłość”.
Poniżej prezentuję swój głos w dyskusji wraz z częścią „Uzupełnienie”, która nie została zamieszczona w oficjalnym książkowym dokumencie z tej debaty, mimo przekazania jej po spotkaniu na propozycję Kancelarii Prezydenta, skierowaną do wszystkich panelistów biorących udział w spotkaniu.
Jak zapewnić godziwe emerytury?
Przeprowadzona w 1998 roku reforma systemu ubezpieczeń społecznych dokonała podstawowej zmiany w zakresie wyliczania emerytury z formuły zdefiniowanego świadczenia na formułę zdefiniowanej składki. Powyższe spowodowało, że emerytura stała się pochodną gromadzonych i waloryzowanych (ZUS) oraz inwestowanych (OFE) składek opłacanych za i przez ubezpieczonego (kapitał stanowiący podstawę wyliczenia emerytury). Emerytura jest zatem finansową konsekwencją całej legalnej (rejestrowanej) aktywności zawodowej pracownika od wejścia na rynek pracy do zakończenia pracy zawodowej.
Od 1999 roku stopa bezrobocia w Polsce kształtuje się na poziomie dwucyfrowym (za wyjątkiem roku 2008) i waha się w przedziale od 12 do 19 procent (2004). W ostatnich 3 latach odnotowujemy tendencje zwyżkowe. Liczba bezrobotnych zaewidencjonowanych w urzędach pracy na koniec 2010 roku (stopa bezrobocia 12,3%) wynosiła 2.150,2 tys. osób.
Minimalna płaca w analogicznym okresie wzrosła od 528,- zł do kwoty 1386,- zł i wahała się od 36 do 41% w stosunku do przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Warto podkreślić, że stosunek wynagrodzenia minimalnego do wynagrodzenia przeciętnego nie odpowiada standardom europejskim. Zgodnie z wykładnią postanowień Europejskiej Karty Społecznej godziwym wynagrodzeniem jest 2/3 lub nawet 68% przeciętnego wynagrodzenia w danym kraju.
Polska plasuje się obecnie na 11. miejscu wśród 55 państw o największych różnicach między zarobkami menedżerów i pracowników biurowych. W Polsce są one zdecydowanie wyższe niż w Stanach Zjednoczonych oraz krajach Europy Zachodniej. Co więcej – przewyższają nawet poziom różnic płacowych odnotowany w Rosji (która uplasowała się na 14 miejscu w rankingu) czy w sąsiednich Czechach (20 miejsce) i na Słowacji (27 miejsce). Przy takiej polityce płacowej godziwą emeryturę mają zapewnioną nieliczni.
Od kilku już lat większość młodych Polaków, o ile znajdą jakiekolwiek pracę, nie ma szans na podniesienie otrzymywanego wynagrodzenia, gdyż zatrudniana jest na tzw. umowach śmieciowych tj. umowie zlecenia, umowie o dzieło, umowach cywilnoprawnych (samozatrudnienie) lub w najlepszym przypadku na podstawie umowy na czas określony. Według danych GUS w 2010 roku liczba osób posiadających umowę na czas określony wzrosła o dalsze 172 tys. w porównaniu z poprzednim rokiem i wyniosła 3.525 tys. osób. Ponadto ok. 450 tys. osób zatrudniają agencje pracy tymczasowej, które „wypożyczają” swoich pracowników innym firmom.
Drugą, po młodzieży, grupą najbardziej zagrożoną bezrobociem są osoby po 50 roku życia. Wg niektórych ekonomistów wartość szarej strefy wynosi ok. 1/3 wartości PKB. Składa się na nią m.in. zatrudnianie na czarno oraz zaniżanie wysokości wynagrodzeń do minimalnego poziomu dla obniżenia obciążeń podatkowych i składkowych pracodawcy i pracownika.
W świetle przedstawionej powyżej diagnozy rynku pracy nasuwa się kluczowy wniosek: aby zapewnić godziwe emerytury trzeba zapewnić legalną pracę i godziwe wynagrodzenie. Trzeba także wyrównywać wysokość płacy kobiet do zarobków uzyskiwanych przez mężczyzn zatrudnionych na analogicznych stanowiskach.
Aby jakakolwiek terapia była skuteczna trzeba zwalczać jej przyczyny, a nie objawy.
* * *
Wszystkie inne proponowane rozwiązania mające przyczynić się do wzrostu emerytur w konsekwencji zmierzają do dalszego pogorszenia per saldo sytuacji pracowników. Za taką należy uznać, m.in. lansowany przez część liberalnych ekonomistów, postulat podwyższania wieku emerytalnego.
Zakładając, że przy aktualnie występujących trendach na rynku pracy, o ile się nie zmienią, a na to niestety nic nie wskazuje, przy wydłużonym wieku emerytalnym dla kobiet do 65 roku życia ich emerytura wzrośnie o ok. 20%, a emerytura mężczyzn pracujących do 67 lat o ok. 8%.
Wykazany wzrost jest wynikiem zabiegu matematycznego, bowiem zebrany kapitał stanowiący podstawę wyliczenia emerytury będzie dzielony przez mniejszy mianownik, który stanowi średnie dalsze trwanie życia kobiet i mężczyzn (liczone łącznie dla osób obu płci) w wieku przejścia na emeryturę.
Kapitał nie będzie powiększany z tytułu pracy, bowiem ta, dla znacznej części sześćdziesięciolatków, będzie nieosiągalna a emeryci in spe staną się klientami ośrodków pomocy społecznej.
Rozsądną alternatywą dla podniesienia wieku emerytalnego powinny być kompleksowe działania na rzecz promocji pracy legalnej i w pełni „oskładkowanej”, wprowadzanie elastycznego wieku emerytalnego, czy też tzw. stopniowe przechodzenie na emeryturę. Polega ono na stopniowym wycofywaniu z rynku pracy osób starszych zatrudnionych w pełnym wymiarze czasu. Rozwiązania takie stosowane są z powodzeniem w szeregu krajach europejskich. Należy mieć także na uwadze, że mimo pozytywnych zmian w wydłużaniu przeciętnego trwania życia, Polska nadal wypada bardzo niekorzystnie na tle innych krajów europejskich. Wiek dożywania Polaków jest krótszy o kilka lat: mężczyzn o ok. 8 lat, kobiet o 4-5 lat w porównaniu do mieszkańców Europy zachodniej oraz niektórych krajów skandynawskich. Podniesienie wieku emerytalnego do postulowanego przez niektóre środowiska poziomu 67 lat spowoduje, że mieszkańcy niektórych regionów kraju pobierać będą emeryturę średnio przez ok. 3 lat. Przykładowo w województwie łódzkim średnia długość trwania życia mężczyzn jest najkrótsza w Polsce – w 2009 r. wynosiła 69,2 lat.
* * *
Reforma systemu ubezpieczeń społecznych wprowadziła trzy filarowy system emerytalny. Uległ on pewnej modyfikacji, która, z punktu widzenia pracownika, poprzez pozostawienie części składki dotychczas przekazywanej do OFE na koncie w ZUS, prowadzi do jego znacznej stabilizacji poprzez zwiększenie bezpieczeństwa przekazywanych środków.
Nadal jednak część składki emerytalnej przekazywanej do OFE inwestowana będzie w papiery wartościowe, co oznacza, że ta kapitałowa część emerytury uzależniona będzie pod szeregu czynników niezależnych od ubezpieczonego takich jak wartość aktywów w dniu wyjścia z systemu. Wszystkie analizy przedstawiane przez ekspertów związanych z OFE wskazują, że składki inwestowane na rynkach kapitałowych przyniosą wyższą stopę zwrotu od tych zapisywanych na koncie w ZUS. Jeżeli tak jest, i będzie tak w przyszłości, wydaje się logicznym, aby fundusze te konkurowały ze sobą np. poprzez zagwarantowanie minimalnej stopy zwrotu. Nie wydaje się właściwym rozwiązaniem, aby za nietrafne decyzje inwestycyjne towarzystw emerytalnych konsekwencje ponosił ubezpieczony, zaś gwarancje finansowe w formie emerytury w minimalnej wysokości leżały tylko po stronie Państwa.
Społeczeństwo polskie jest ubogie. Przy cenach podstawowych artykułów i usług, porównywalnych, a w szeregu wypadków znacznie wyższych od występujących w innych krajach UE, pracownicy otrzymują znacznie niższe wynagrodzenia. Konsekwencją tego jest, że ok. 60% społeczeństwa żyje na poziomie minimum socjalnego, wśród krajów unijnych występuje największe zagrożenie ubóstwem wśród dzieci, coraz szerszy zakres obejmuje zjawisko ubogich pracujących, rośnie zadłużenie indywidualnych kredytobiorców, ok. 74% Polaków żyje „z dnia na dzień” nie mając jakichkolwiek oszczędności. Nie ma się czemu dziwić skoro przodujemy w dysproporcji płac i dochodów, co wynika choćby z danych statystycznych dotyczących podatku dochodowego od osób fizycznych. Za rok 2009 w pierwszym przedziale podatkowym rozliczyło się 98,41% podatników, zaś w drugiej pozostałe 1,59%. Podatnicy rozliczający się w pierwszej grupie podatkowej wpłacili do budżetu 76,97% podatku zaś pozostali tylko 23,03%.
W tej sytuacji III filar ubezpieczenia emerytalnego nie spełnia nadziei pokładanych w nim przez twórców reformy. Jest on bowiem dostępny tylko dla nielicznych. Koniecznym wydaje się działanie na rzecz zmian w przepisach regulujących ten segment ubezpieczenia, a w szczególności dotyczących pracowniczych programów emerytalnych. W biednym społeczeństwie tylko współudział pracowników i pracodawców w dodatkowym, dobrowolnym systemie emerytalnym, może mieć wpływ na wysokość przyszłych emerytur większej liczby ubezpieczonych.
* * *
Truizmem jest stwierdzenie, że aby wypłacać emerytury trzeba mieć na nie środki. Dla ich zabezpieczenia w ostatnich latach były i są nadal podejmowane działania zmierzające do zmniejszania wydatków z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Niewiele robiono na rzecz poprawy wpływów do tego Funduszu, a obniżenie składki rentowej spowodowało konieczność dalszych miliardowych dopłat z budżetu państwa.
Od lat podnoszony jest problem zróżnicowania wkładu do systemu ubezpieczeń społecznych przez różne grupy zawodowe. Nie wszyscy płacą składkę od faktycznie uzyskiwanych przychodów (98% prowadzących działalność gospodarczą płaci najniższą składkę, zaś osiągający najwyższe przychody ograniczoną do trzydziestokrotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej).
Istnieje także konieczność skuteczniejszych działań w walce z szarą strefą oraz zjawiskiem zmuszania pracowników do samozatrudnienia i zawierania w miejsce umów o pracę umów cywilno-prawnych.
Powyższe działania, jak i szereg innych tu nie wymienionych, przyczynić się powinny do poprawy kondycji finansowej Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Nie przekładają się one jednak na wysokość przyszłych emerytur.
Uzupełnienie
W trakcie debaty kilku ekspertów podniosło sprawę konieczności zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn oraz podniesienia tego wieku dla obu płci.
W kwestii tej mam nieco odrębne zdanie. Problem wieku emerytalnego jako sam w sobie wymaga głębszych analiz, na które w tej chwili nie czas i nie miejsce. Z tego względu poniżej kilka tez z szerszej ekspertyzy, którą opracowałem w marcu br.
* * *
Podobnie jak twórcy reformy systemu ubezpieczeń społecznych przeprowadzonej w Polsce w 1998 roku, zwolennicy podwyższenia wieku emerytalnego uzasadniają potrzebę tego manewru niekorzystną prognozą demograficzną.
Obecnie, jak wynika z danych publikowanych przez Komisję Europejską, na każdego emeryta przypadają w UE cztery osoby w wieku produkcyjnym. Do roku 2060 na jednego obywatela UE w wieku powyżej 65 lat będzie przypadało tylko dwóch pracujących.
Według prognoz Głównego Urzędu Statystycznego w 2030 roku na 1000 pracujących przypadać będzie 462 osoby w wieku poprodukcyjnym, zaś w 2050 liczba to może wynosić ok. 750 osób.
Wynika z powyższego, że liczba emerytów będzie rosła, natomiast zmniejszać się będzie liczba osób w wieku produkcyjnym, których składki będą miały pokrywać koszty wypłat emerytur. A zatem, głoszą zwolennicy podnoszenia wieku emerytalnego, jeżeli nie podniesie się wieku emerytalnego obciążenia naszych dzieci i wnuków utrzymywaniem emerytów będą tak duże, że obniży się poziom życia bowiem pracujący będą musieli płacić wyższe składki.
Czy teza ta jest do końca prawdziwa?
Oczywiście, żeby finansować system emerytalny trzeba mieć na to środki finansowe zbierane poprzez składki ubezpieczeniowe i dotacje budżetowe. Czy jednak zawsze zwiększenie wpływów środków przeznaczanych na emerytury musi być uzależnione od podwyższenia składki?
To, czy będą środki na wypłatę świadczeń, zależeć będzie przede wszystkim od polityki społecznej państwa, od pierwotnego podziału dochodu narodowego, od wysokości transferów społecznych, od tego, jakie grupy społeczne będą beneficjentami wypracowanego dochodu. Wysokość dochodu nie zależy od liczby osób w wieku produkcyjnym, ale przede wszystkim od liczby pracujących i wartości wytworzonych przez nich towarów i usług.
Jaka będzie to wartość zależeć będzie od szeregu czynników: wysokości płac, cen towarów i usług, wydajności pracy, rozwoju techniki i nowych technologii. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że za dwadzieścia lat w niektórych gałęziach przemysłu taką samą liczbę towaru, być może nawet o wyższej wartości, wyprodukuje mniejsza liczba zatrudnionych.
O możliwościach finansowych państwa w zakresie wydatków na emerytury decydować będzie także proporcja między średnią wysokością zarobków (od nich odprowadzane są składki) a średnią wysokością emerytur. Przy wysokich zarobkach i niskich emeryturach, a takie one będą, może się okazać, że mimo niekorzystnych zmian demograficznych obciążenie jednego pracującego będzie niższe niż obecnie.
Przypomnieć wypada, że do 2050 przewiduje się zmniejszenie wydatków na emerytury w stosunku do roku 2000 o 2,5% PKB. Prognoza ta dotyczy obecnego stanu prawnego a zatem uwzględnia aktualnie obowiązujący wiek emerytalny i niekorzystne prognozy demograficzne. Jest to efekt przeprowadzonej reformy emerytalnej, której skutkiem będzie to, że stopa zastąpienia zmniejszy się o ponad połowę, do ok. 26 %. Zważyć także należy, że przy tak niskiej prognozowanej stopie zastąpienia ta część emerytów, która zdecyduje się na podjęcie zatrudnienia, lub zostanie do tego zmuszona sytuacją ekonomiczną, płacąc składkę ubezpieczeniową oraz podatek od wynagrodzenia sama pokryje koszty swojej głodowej emerytury. I tu znowu należy podkreślić, że nie będzie decydującą liczba osób w wieku poprodukcyjnym , ale liczba pracujących, w tym także z tej grupy wiekowej.
Podniesienie wieku emerytalnego spowodować może, iż wydatki na emerytury liczone procentowo w stosunku do PKB będą jeszcze niższe. Może w takim razie warto już dziś postawić pytanie, jakie grupy społeczne będą z dobrodziejstwa zmian w strukturze wydatków państwa korzystać za te 40 lat? A może to wcale nie chodzi o przyszłe pokolenia tylko o partykularny interes lobby finansowego, które tu i teraz będzie otrzymywać większe profity choćby z wyższych wpływów na indywidualne konta emerytalne? A przecież także ulegnie zmianie struktura wydatków.
Podniesienie wieku emerytalnego do postulowanego przez niektóre środowiska poziomu 67 lat spowoduje, że mieszkańcy niektórych regionów kraju pobierać będą emeryturę średnio ok. 3 lat. Przykładowo w województwie łódzkim średnia długość trwania życia mężczyzn jest najkrótsza w Polsce – w 2009 r. wynosiła 69,2 lat.
Warto może przytoczyć także inne dane statystyczne:
„W 2009 roku w Polsce mężczyźni żyli przeciętnie 71,5 lat, natomiast kobiety 80,1 lat. W porównaniu z początkiem lat 90-tych ubiegłego stulecia mężczyźni żyją dłużej o ponad 5 lat, natomiast kobiety o prawie 5 lat.
Mimo pozytywnych zmian w wydłużaniu przeciętnego trwania życia, Polska nadal wypada bardzo niekorzystnie na tle innych krajów europejskich. Wiek dożywania Polaków jest krótszy o kilka lat: mężczyzn o ok. 8 lat, kobiet o 4-5 lat w porównaniu do mieszkańców Europy zachodniej oraz niektórych krajów skandynawskich.
Najdłużej żyją mężczyźni w Szwajcarii (prawie 80 lat) oraz w Szwecji (ponad 79 lat), zaś w Islandii i Liechtensteinie (dokładnie 80 lat); najkrócej w Rosji – niespełna 62 lata. Wśród kobiet za długowieczne można uznać: Francuzki, Szwajcarki, Hiszpanki i Włoszki. Przeciętne trwanie ich życia przekracza 84 lata. Wśród 43 krajów europejskich Polska zajmuje odległą lokatę – dopiero w trzeciej dziesiątce (mężczyźni 29 miejsce, a kobiety 24).”
Można śmiało postawić tezę, że podniesienie wieku emerytalnego dla niemałej części społeczeństwa równa się hasłu „Pracujmy aż do śmierci”. Hasło to samo w sobie nie musi mieć pejoratywnej konotacji, oczywiście dla osób, które wykonują pracę nie wymagającą wysiłku fizycznego i osiągają wysokie przychody pozwalające na regenerację sił w salonach odnowy biologicznej.
* * *
Czytając wypowiedzi tzw. niezależnych ekspertów, przywiązanych do liberalnego nurtu polityki społecznej, wydawać by się mogło, że stoimy przed alternatywą: albo podnieść wiek emerytalny albo rozmnażać się jak króliki. Niektórzy nawet nie widzą takiej alternatywy – jedno rozwiązanie nie przeczy drugiemu.
W rodzinach bardzo biednych małżeństwo swoje zabezpieczenie na starość widziało w dużej ilości dzieci. Im będzie ich więcej, tym łatwiej utrzymają starych, zniedołężniałych rodziców.
W skali makro podejście takie jest typowe dla krajów słabo rozwiniętych, a historycznie rzecz ujmując jest typowe dla gospodarki prymitywnej.
Potencjał ekonomiczny Polski jest bardzo duży. Rząd zakłada, że w perspektywie do 2060 roku, mimo spadku zatrudnienia, osiągać będziemy każdego roku realny wzrost PKB, do 2030 roku średnio powyżej 3% a w następnym trzydziestoleciu średnio ok. 2,5%.
W świetle powyższych rozważań można postawić pytanie:
Podniesienie wieku emerytalnego w Polsce to konieczność, snobizm czy wyrachowanie?
Niezależnie od odpowiedzi na to pytanie powyższe wywody uzasadniają do wysunięcia następujących wniosków:
-
Obecnie w Polsce oraz w perspektywie co najmniej 20 lat nie ma potrzeby podnoszenia wieku emerytalnego.
-
Dalsze decyzje w zakresie ewentualnego podnoszenia wieku emerytalnego powinny wynikać z monitorowanej sytuacji gospodarczej, społecznej i demograficznej.
-
Niezbędne jest wdrożenie kompleksowej polityki rodzinnej z akcentem na pomoc dla najuboższych rodzin wielodzietnych oraz promowanie wielodzietności poprzez wprowadzanie pomocy instytucjonalnej (żłobki, przedszkola, świetlice, stołówki zajęcia pozaszkolne i pozalekcyjne, bezpłatne nauczanie) i finansowej (system zasiłków, pomoc finansowa w zakupie przyrządów i podręczników szkolnych, ulgi dla dzieci i młodzieży w dostępie do instytucji kultury i sportowo-rekreacyjnych).
-
Wprowadzenie opisanej wyżej polityki rodzinnej nie jest tanie. Jest to jednak inwestycja w przyszłość, która równocześnie na bieżąco poprawia sytuację materialną rodzin i poziom życia prawie 60% społeczeństwa żyjącego obecnie na pograniczu minimum egzystencji. Jest ona jednak znacznie tańsza od odkładania środków na przyszłość w Otwartych Funduszach Emerytalnych.
-
Niezbędne jest zintensyfikowanie walki w kierunku ograniczania szarej strefy oraz innych kroków na rzecz poprawy ściągalności zobowiązań wobec sektora finansów publicznych.
-
Wprowadzenie elastycznego wieku emerytalnego z systemem zachęt dla emerytów i pracodawców do dalszego pozostawania na rynku pracy powinno sprzyjać poprawie wskaźnika zatrudnienia osób powyżej 60 roku życia.
-
Podniesienie płac powinno ograniczyć migrację zarobkową Polaków oraz wpłynąć na zwiększenie wpływów do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
-
W Polsce obecnie dysponujemy wielomilionową armią bezrobotnych (rejestrowanych i nierejestrowanych) mogącą zastąpić szeregi pracujących przechodzących na emeryturę.
-
Większą uwagę należy poświęcać rozwiązaniom prawnym, które powinny wpłynąć na poprawę kondycji Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz zwiększenie wpływów do budżetu (np. progresywne opodatkowanie osiągających najwyższe przychody).
-
Postulaty o konieczności podwyższenia wieku emerytalnego mają w obecnych warunkach antyspołeczny charakter.